Najnowsza książka Aloka Rogozińskiego - księcia humoru kryminalnego - "Miasteczko morderców" ukaże się 24 lutego. Autor dzieli się z czytelnikami bloga tym, co mógłby robić tylko wtedy, gdyby znajdował się w zupełnej nieświadomości. Mówi też o tym, kto ukształtował jego poczucie humoru i o uzależnieniu od... herbaty. Zapraszamy do zapoznania się z alfabetem pisarskim Aleka Rogozińskiego. Uwaga: możecie umrzeć ze śmiechu.

Czy tęskniliście za Różą Krull? Osiemnasta powieść Aloka Rogozińskiego "Murderers' Town" to mieszanka klasycznych kryminałów i czarnego humoru.

W najnowszej książce Roza Krull, popularna autorka kryminałów, postanawia odpowiedzieć na prośbę swojej służącej i rozwiązać zagadkę związaną z zabójstwem podlaskiego burmistrza. Obie nie wierzą, że zabił go jego niedoszły zięć, mimo że chłopak został złapany.

Roza rozpoczyna amatorskie śledztwo w małym miasteczku, gdzie wszyscy "wiedzą wszystko o wszystkich", ale wciąż wierzy, że akolita jest w stanie ukryć przed innymi własne grzechy, czasem śmiertelne. Pisarka jest pewna, że wersja wydarzeń przedstawiona przez policję jest dokładna, gdy dochodzi do kolejnego morderstwa. Jedyne pytanie, na które musi sobie odpowiedzieć, to czy uda jej się odkryć tożsamość, zanim on wyśle ją na tamten świat ....

Oto alfabet pisarski Aleka Rogozińskiego.

A jak Aleksander: Moi rodzice, a raczej mama, byli trochę zdenerwowani, bo miałem być dziewczynką. Mama już zaczęła zbierać odpowiednią wyprawkę, co tłumaczy, dlaczego na moich zdjęciach z wczesnego dzieciństwa mam na sobie więcej różu niż Miley Cyrus czy Doda razem wzięte. A tu w szpitalu czekał ją taki szok. Z sienkiewiczowskiej "powodzi", Oleńki, stałam się Alekiem. Moja mama miała też do czynienia z pewnym jasnowidzem, który pochodził ze Wschodu i którego poznała jeszcze przed moim urodzeniem. Poprosił ją, aby dała swojemu synowi Saszę. To imię było najwyraźniej napisane dla mnie.

B jak "Babcia ze skubańcem", powieść, w której wreszcie mogłam oddać się swoim kulinarnym pasjom. Opowiada ona o właścicielce cukierniczego imperium, która po wielu latach ciężkiej pracy czuje potrzebę przekazania sterów jednemu ze swoich dzieci. W momencie przejęcia firmy dowiaduje się, że jej dzieci mają sporo wyrzutów sumienia. Nie zliczę ile pączków czy serników zjadłam podczas pisania tej książki. Jeśli dobrze pamiętam, zacząłem ją pisać jako człowiek z lekką nadwagą, ale skończyłem jako Jabba, brat bliźniak Jabby z "Gwiezdnych wojen".

C jak "Czterdziestolatek", i inne serie. Przyznaję się bez bicia - jestem od nich uzależniony. I zaczęło się to na wiele lat przed tym, jak Netflix zawładnął światem za sprawą serialomanii. Jestem od nich uzależniona. Zaczęłam od "Przyjaciół", których do dziś uważam za najlepszy odstresowywacz. Potem przyszły "Ally McBeal", "Murphy Brown", "Lost", "Gotowe na wszystko", "Sposób na morderstwo", "Absolutely Fabulous" i "Gra o tron "... Mogłabym tak w nieskończoność! Trzy polskie produkcje mają dla mnie szczególne miejsce. Mogę je oglądać dowolną ilość razy: "Czterdziestolatek", "Alternatywy 4" (a ostatnio nawet więcej, bo czuję, że w magiczny sposób wróciliśmy do tamtych czasów) i "Wojna domowa". Klasyka i klasa w jednym!

Doors: Moja największa muzyczna miłość. (dalej: patrz litera "m") Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Paryż, pierwszym miejscem, do którego się udałem nie była wieża Eiffla, katedra Notre Dame, ani nawet plac Pigalle. Był to cmentarz Pere-Lachaise i grób Jima Morrisona. Nie wiedziałem dokąd zmierzam, ale znalazłem się tam w "ogonku" grupy kolorowej młodzieży, za którą unosił się (niewielki) aromat marihuany. Kochałem Jima w każdej postaci - jako wrażliwego, poetyckiego poetę, jako charyzmatycznego, nawiedzonego frontmana jednego z najważniejszych zespołów rockowych w historii, a nawet jako człowieka, który nie bał się żyć swoim życiem. Koncepcja prosta, ale trudna do zrealizowania.

E jak Edipresse to firma, w której spędziłem czternaście lat pracy i której zawdzięczam w dużej mierze swój debiut literacki. A to dlatego, że pracując w magazynie Party, plotkarskim piśmie o celebrytach, pisałam bez końca o tych samych celebrytach. Ta praca była tak wyniszczająca, że miałam wrażenie, że albo zwariuję, albo zrobię w życiu coś innego. Ile razy można pisać elaborat o tym, jaki "product placement" nosi Małgorzata albo z kim aktualnie romansuje Kuba Wojewódzki? To właśnie podczas ataku frustracji uświadomiłam sobie, że chętnie zabiłabym połowę naszych celebrytów, zanim pojawiliby się na wydarzeniu, którym musiałam się zachwycić, bo jego organizator był klientem agencji reklamowej i "trzeba mu zrobić dobrze". Wtedy nagle zaświtało mi, że... mogę to zrobić. Mógłbym to zrobić! Potem wszystko poszło z górki i narodziła się moja pierwsza powieść "Ukochana z piekła rodem".

F jak Facebook czy inne media społecznościowe. Prowadzenie ich sprawia mi wiele przyjemności. Prowadzenie ich sprawiło mi jeszcze większą przyjemność, ponieważ dowiedziałem się, że podczas blokady posty, w których opisywałem własne walki z "nową normą", pomagały ludziom rozpocząć (lub zakończyć) swój dzień z uśmiechem.

G jak "Gwiezdne wojny", jedna z trzech sag filmowych, które uwielbiam (obok "Władcy Pierścieni" i "Obcego"). Chciałbym kiedyś napisać powieść sci-fi lub fantasy i oddać hołd temu ośmiolatkowi, który w "paskudnych czasach" zakradał się do "Kina Przyjaźń", by oglądać księżniczkę Leię i Luke'a Skywalkera. Najpierw skończę moją powieść przygodowo-historyczną, osadzoną w starożytnym Rzymie w trzecim wieku naszej ery. Jeśli ten "skok w bok" od komedii kryminalnych zostanie dobrze przyjęty przez czytelników, wtedy zajmę się fantastyką. Najpiękniejsze w byciu pisarzem jest to, że nie trzeba trzymać się jednego gatunku.

Jestem uzależniona od herbaty. Bez niej nie byłabym w stanie napisać ani jednego słowa. Nawet sprzedawczyni w moim lokalnym "Świecie Herbaty", która wie, że jestem uzależniona od herbaty, zawsze uśmiecha się, gdy kupuję ponad 100 gramów earl gray i pyta: "To kiedy masz teraz deadlighter?" :)

A może staging? Ponad rok temu Sylwester Biraga, dyrektor Teatru Druga Strefa, wpadł na genialny pomysł wystawienia mojej powieści "Raz... dwa... trzy... umierasz!". Poproszono mnie o napisanie scenariusza do tej sztuki. Teraz zdradzę coś, czego nigdy wcześniej nie ujawniałem: To nie było moje pierwsze doświadczenie z teatrem. Napisałem alternatywną wersję Balladyny na obchody 18. urodzin naszego liceum im. Jana Zamoyskiego. Profesor języka polskiego postanowił wystawić ją w ramach obchodów kolejnych urodzin naszej szkoły. Jedyna różnica polega na tym, że w pierwszej inscenizacji grałem główną rolę. Teraz (nie)cicho obserwowałam Aleksandrę jako Rozę Krull i Halinę Chrobak jako Annę Sandowicz. Piotr Gilbert, Zwolski i Piotr, Duda zagrali też inne postaci z powieści. Mam nadzieję, że spektakl wróci po pandemii na afisz. Już teraz zapraszam na to wydarzenie.

J jak Joanna Chmielewska - to jej książki (zwłaszcza pierwsze!) ukształtowały mój humor. Do twórczości pani Joanny (przeczytałam chyba "Całe zdanie o Celestii") wracam często. Czytałam tylko powieści Agathy Christie, serię Bridget Jones i "Dobrego żołnierza Szwejka".

K jak Kanada to moje największe marzenie podróżnicze. Uwielbiam podróżować i kiedyś zrobiłam listę 20 miejsc, które chciałabym odwiedzić. Przez lata wykreśliłam już kilkanaście (na czele z Jordanią czy Marokiem, a także Portugalią, gdzie chciałam pojechać do Porto, by zjeść zabójczą kanapkę o nazwie francesinha, która w istocie jest dwoma kilogramami mięs i wędlin), ale Kanadę ciągle odkładam na później. Nie tylko dlatego, że chcę przejechać od wybrzeża do wybrzeża. Jak wiadomo, to zawsze jest w deficycie.

Jestem zwierzęciem stadnym i nie znoszę samotności. Kiedy czuję się zdołowany, lubię porozmawiać z przyjaciółmi i wybrać się na wycieczkę. Ciekawe, że kilku moich przyjaciół pojawiło się w moich książkach - albo jako ich prawdziwe imiona, przezwiska, albo pseudonimy, jak na przykład Pepe, który jest moim najserdeczniejszym przyjacielem w cywilu, a także agentem.

M jak Madonna. Zaczęłam jej słuchać jako nastolatka, a jej twórczość pozostała ze mną do dziś. Uwielbiam jej piosenki, ale także jej ciągłą reinterpretację, jej zdolność do przekraczania artystycznych granic i jej bezkompromisową walkę z nonsensem, jakim jest współczesny świat. Byłem na dziesięciu koncertach Madonny i nie przeszkodziła mi w tym ani pandemia, ani ospa wietrzna. Byłbym obecny, gdyby Madonna występowała podczas ataku kosmitów lub zbliżania się asteroidy do Ziemi. Nie mówiąc już o tym, że w testamencie zapisałem, że na moim pogrzebie zostanie odegrana piosenka "Take A Bow" ze słowami "The show is finished, say goodbye!". ".

Walczę z tym od wielu(nastu)lat i próbowałam już chyba każdej diety. Niestety, tylko dieta M (co jest skrótem oznaczającym: jedz mniej) zadziałała. Jest też najtrudniejsza do wdrożenia na dłuższą metę, bo uwielbiam jeść. Moje czytelniczki mówią mi, że im więcej mężczyzn, tym lepiej. Tak się pocieszam i odnoszę sukcesy, dopóki nie zauważę w przymierzalni, że od tyłu wyglądam jak zapaśnik sumo.

O jak "Ostatni arystokrata", moim zdaniem najzabawniejsza powieść humorystyczna ostatnich czasów (autorstwa Evzena Boocka) opowiada o perypetiach czesko-amerykańskiej rodziny, która odkrywa, że po zmianie ustroju w ojczyźnie odziedziczyła ..... Postanawia wrócić do Czech, aby zarobić pieniądze wynajmując zabytek turystom. Śmiałam się tak mocno podczas czytania tej książki, że czuję, że powinnam poprosić autora o sześciopak napojów izotonicznych w ramach rekompensaty. Może jeszcze kroplówkę.

P jak Paryż, moje ulubione miejsce na ziemi i jedyne miejsce, w którym czuję się jak w domu, poza Warszawą. Pierwszy raz odwiedziłam Paryż, gdy miałam 17 lat. Wróciłem do tego miasta około 60 razy, czasem na kilka dni, a innym razem na dłużej. Znam to miasto lepiej niż Warszawę, w której się wychowałem. Uwielbiam architekturę, wolność, którą tam czuję, francuską kuchnię i potrafię zrozumieć Paryżan, mimo że nigdy nie nauczyłam się ich języka. Uwielbiam też modę i fantazję wielu Paryżan. Gdybym miała pieniądze, kupiłabym mieszkanie na Montmartre, by dzielić swój czas między Paryż i Londyn. Na razie to marzenie, ale mam nadzieję, że pewnego dnia uda mi się je zrealizować.

R jak Roza Krull to najważniejsza postać w moich książkach, druga po komisarzu Krzysztofie Darskim. "Miasto morderców", nazwijmy je czwartym pełnowymiarowym spotkaniem, to czwarta książka Róży. Wiecznie roztargniony pisarz kryminałów, który wtrąca się w sprawy morderstw i próbuje wyręczać policję (ku jej niekłamanemu przerażeniu), pojawia się epizodycznie w wielu moich powieściach - wystarczy pomyśleć o "Babci z zakalcem", czy "Miłość ci niczego nie wybaczy". Mam nadzieję, że powstanie kiedyś serial z Krullem w roli głównej, bo wydaje mi się, że tak dobrze wykreowałem tę postać, że sama się "zagra".

Druga część mojej pracy to spotkanie z czytelnikami. Traktuję to równie poważnie jak pisanie książek, a jest to łatwe, bo przynosi mi ogromną radość. Pisanie to samotna praca. Lubię uciekać od mojej przymusowej izolacji na targach i spotkaniach w bibliotekach. Uwielbiam spotykać czytelników i widzieć ich uśmiechy oraz wiedzieć, że czują się ze mną dobrze. Mój agent powiedział kiedyś, że to, co robię na spotkaniach, bardziej przypomina stand-up niż wieczór autorski. Ale myślę, że wszyscy się do tego przyzwyczaili i byliby rozczarowani, gdybym przez dwie godziny siedziała na krześle i opowiadała o tym, jak ważne dla świata są moje książki.

T na tatuaże to kolejny, obok odwiedzenia Kanady, cel na przyszłość. Trudno go zrealizować, bo sama myśl o ukłuciu wywołuje u mnie panikę, ale jest kuszący. Chcę też zaznaczyć, że jest to jednorazowy przypadek. Nie chcę być jak Kasia, choć podziwiam jej tatuaże. Zamierzam zrobić sobie tylko jeden tatuaż. Może zrobię sobie jeden pod znieczuleniem? Albo w całkowitej ciemności? Przecież moje czytelniczki przysyłają mi tyle nalewek, że mogłabym wypić wieloryba do nieprzytomności.

U za "Ukochaną z piekła rodem": Moja debiutancka książka ukazała się w marcu 2015 roku. Miesiąc później znalazła się na szczycie listy najpopularniejszych kryminałów na Empik.com. Tak naprawdę nie wiem, co zadecydowało o jej sukcesie, ale jestem pewna, że gdyby nie ona, nie napisałabym więcej książek, bo łatwo się zniechęcam i szukałabym innego zajęcia. Poczułam więc, że mam powód do pisania i to dało mi impuls do działania.

To jak wakacje, na które czekam z niecierpliwością, a które są coraz bardziej odległe. Obiecałem sobie jednak, że jeśli tylko będę mógł, to pojadę w miejsce z ciepłym morzem, dzikimi plażami, gorącym słońcem, przyjaznymi ludźmi i technologią na miarę XIX wieku. W ten sposób nie byłbym rozproszony. Jeden z moich przyjaciół powiedział: "I tak właśnie opisałeś Wyspy Zielonego Przylądka". Kto wie, co przyniesie przyszłość?

Przebój XXL mojej ulubionej francuskiej piosenkarki Mylene Farmers to świetny tytuł dla moich ubrań.

Każdego ranka jestem bardzo podobna do yeti. Nie muszę tego tłumaczyć :)

Z to "Zabójczy pocisk", seria kryminałów autorstwa jednych z najpopularniejszych polskich pisarzy (nie tylko zza lupy i pistoletu). Brałam już udział w dwóch pierwszych odsłonach, "Zabójcze święta" i "Zabójczy pocisk. Polska krew", a następnie "Lethal Bullet." Legacy, w której inspiracją do zbrodni będą .... dzieła sztuki. Jestem podekscytowana premierą i mam nadzieję, że spodoba się Wam moje opowiadanie "Uśmiech małpy".